"Departament prawdy - Tom 1" [recenzja]


"Departament prawdy" od wydawnictwa Non Stop Comics, to seria autorstwa Jamesa Tyniona IV, która garściami czerpie z kultowego serialu "Z Archiwum X". Mamy tutaj do czynienia z rządowymi spiskami, tajemnicami i niebezpiecznymi stworami, które trzeba powstrzymać. Brzmi intrygująco? Owszem, ale prawdę mówiąc pierwszy tom niespecjalnie mi się podobał. 

"Cole Turner zajmował się teoriami spiskowymi przez całe swoje życie. Teraz przyjdzie mu się zmierzyć z podstawowym pytaniem - co jest prawdą a co fałszem. I co ważniejsze - kto o tym decyduje. Znany z Coś zabija dzieciaki James Tynion IV przedstawia swoją najnowszą serię. 

Fani Black Monday Murders nie powinni być zawiedzeni."


"Departament prawdy" to kolejna seria autorstwa Jamesa Tyniona IV, którą postanowiłem przeczytać. Wielkim fanem autora nie jestem, ale muszę przyznać, że potrafi on opowiadać i tworzyć ciekawe historie. Niestety, jak to często bywa, raz wychodzi mu to lepiej, a raz gorzej. Z dorobku scenarzysty podobają mi się takie tytuły jak chociażby "Miły dom nad jeziorem", czy też "Coś zabija dzieciaki", jednak nie do końca przypadł mi do gustu "Dewiant" i tytuły z uniwersum Batmana, które autor stworzył dla DC Comics. Do "Departamentu prawdy" podchodziłem dość długo, głównie z uwagi na rysunki, które kompletnie nie trafiają w mój gust, ale o tym za chwilę. Mimo wszystko postanowiłem dać tej serii szansę i sprawdzić, czy faktycznie jest taka dobra, jak o niej piszą.

Bohaterem komiksu jest agent Cole Turner, który na skutek pewnych wydarzeń trafia do tzw. "Departamentu prawdy" - agencji, która za zadanie ma walczyć z wszelkiego rodzaju dezinformacją, plotkami i teoriami spiskowymi, zanim te staną się prawdą i wyrządzą realne szkody światu. Brzmi skomplikowanie? Tak też jest. Lektura z pewnością nie jest łatwa w odbiorze i wymaga od czytelnika dość dużego skupienia. Nie ukrywam, że kilkukrotnie musiałem powtórzyć sobie niektóre dialogi pomiędzy postaciami, żeby wreszcie zrozumieć cały ten mechanizm urzeczywistniania się zagrożeń. Mamy tutaj kilka interesujących zwrotów akcji i wroga, który za cel obrał sobie zniszczenie organizacji i ujawnienie wszystkich jej sekretów. Nie ukrywam, że bardzo lubię tego typu historie, ale w tym przypadku początek opowieści to dla mnie jeden wielki chaos, a momentami wręcz światopoglądowy bełkot. James Tynion IV rzuca nas bowiem w sam środek akcji i przedstawia wydarzenia, które musimy zaakceptować. Nie dostajemy tutaj żadnych wyjaśnień, czy też odpowiedzi. Tak musi być i koniec, a czy ma to sens, to już nieistotne. Wszystko zmienia się dopiero pod koniec albumu, kiedy historia zaczyna układać się w jakąś logiczną całość i naprawdę intryguje. Szkoda, że stało się to tak późno. Główny bohater również jest mało interesujący i w moim odczuciu postacie poboczne są o wiele ciekawsze, niż Cole Turner, szczególnie dyrektor departamentu, którym jest... tego nie zdradzę. Niech to pozostanie tajemnicą.


Za oprawę graficzną komiksu odpowiada Martin Simmonds, którego rysunki szczerze mówiąc nie przypadły mi do gustu. Owszem, można mówić tutaj o pewnym specyficznym mrocznym stylu, który z pewnością dla wielu okaże się ciekawy i intrygujący, ale dla mnie osobiście plansze są chaotyczne i przede wszystkim nieczytelne. Nie mówię, że cały komiks taki jest, ale ten rodzaj prac to zwyczajnie nie moja bajka. Może i mają one swój klimat, ale mnie osobiście przeglądanie kolejnych stron męczyło, a momentami wręcz odrzucało. Nie wykluczam, też że to właśnie przez oprawę graficzną tytuł ten nie przypadł mi do gustu. Może przekonam się do niej w kolejnym tomie? Zobaczymy. Komiks wydany został w miękkiej oprawie bez skrzydełek, a jego cena okładkowa wynosi 51,90 zł.


Pierwszy tom "Departamentu prawdy" nie przypadł mi do gustu. Chaotyczna fabuła i rysunki, które nie pomagają w odbiorze lektury to główne zarzuty jakie mam do tego komiksu. Owszem, tematyka wydaje się ciekawa, zakończenie potrafiło zaintrygować, ale to za mało, żebym mógł polecić ten tytuł. Z ciekawości sięgnę po drugi tom i wtedy zadecyduję, czy będę kontynuował serię.

Maciej Skrzypczak

Komiks do recenzji kupiłem sobie sam

Komentarze