"Miasto Latarni - Tom 2" [recenzja]



Pierwszy tom "Miasta Latarni" od wydawnictwa Lost in Time okazał się być ciekawą, pięknie narysowaną, choć trochę naiwną historią. Mimo wszystko nie brakowało w nim interesujących postaci i zwrotów akcji. W kolejnym tomie tej opowieści autorzy trochę zwalniają tempo skupiając się na głównym bohaterze, co bardzo mi się spodobało. 

"Miasto Latarni nigdy nie było bezpiecznym miejscem dla Sandera Jorvego, a infiltrowanie brutalnej żandarmerii i podawanie się za zamordowanego Gwardzistę, uczyniło jego życie jeszcze gorszym. Ale kiedy po nieudanej misji w zakazanym Podziemiu staje twarzą w twarz z samym Killianem Greyem, władcą Imperium Greyów i zagorzałym wrogiem Ruchu Oporu, Sander zostaje zmuszony do walki o przetrwanie… i będzie potrzebował pomocy Greya, żeby ujść z życiem.

Miasto Latarni – stworzone przez Trevora Craftsa, przy udziale Bruce’a Boxleitnera i Matthew Daleya, ze scenariuszem Daleya i Mairghread Scott (Transformers, Toil and Trouble) oraz zilustrowane przez Carlosa Magna (Planet of the Apes, RoboCop) – opowiada o tym, czego trzeba, żeby zmienić przydzielone człowiekowi miejsce na świecie, a całość jest osadzona w oryginalnym, steampunkowym uniwersum."


Sander Jorve kontynuuje swoją misję podwójnego agenta i życie w dwóch światach. Muszę przyznać, że drugi tom tej opowieści podobał mi się odrobinę bardziej niż poprzedni. Scenarzysta Trevor Crafts i reszta twórców stopniowo pchają fabułę do przodu, rozwijając i prezentując nam nowe wątki. Owszem, niektóre z nich nadal pozostają trochę naiwne, ale nie w takim stopniu jak ostatnio. Tym razem autorzy postanowili zdecydowanie bardziej skupić się na głównym bohaterze i jego osobistych odczuciach. Nie będę ukrywał, że spodobało mi się ukazanie moralnego rozdarcia Sandera. Postać coraz bardziej oddala się od swojej prawdziwej rodziny i przyjaciół. Niepokojące, a nawet odrobinę przerażające jest to, z jaką łatwością odnajduje się on jako Gwardzista infiltrując armię Imperium Greyów. Jeżeli zaś chodzi o samego Killiana Greya, to na chwilę obecną mamy tutaj do czynienia z najbardziej intrygującą postacią tej historii. Jestem niezmiernie ciekaw jak potoczą się ich dalsze losy.

Od strony graficznej praktycznie nic się nie zmieniło. Rysunki Carlosa Magno i jego wizja mrocznego, steampunkowego miasta nadal wywołuje zachwyt. Sceny akcji, a także projekty postaci, maszyn wojskowych czy też architektury to prawdziwa uczta dla oczu. Szkoda tylko, że w dalszym ciągu twarze niektórych bohaterów i ich mimika widocznie odstają od całej reszty. Cóż, można powiedzieć, że to taka mała skaza na brylancie. Album wydany został w miękkiej oprawie ze skrzydełkami, a na jego końcu tak jak poprzednio znaleźć można kilka stron materiałów dodatkowych. Cena okładkowa komiksu wynosi 65 zł.
Wprawdzie drugi tom "Miasta Latarni" zdecydowanie bardziej skupia się na postaci Sandera Jorvego niż samej akcji, ale nie znaczy to, że fabuła stoi w miejscu. Co to, to nie. Autorzy ani przez moment nie pozwalają nam się nudzić i mam nadzieję, że w ostatnim tomie serii zaprezentują nam naprawdę ciekawe i widowiskowe zakończenie.

Maciej Skrzypczak

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękuję wydawnictwu Lost in Time za przekazanie komiksu do recenzji. Wydawca nie miał wpływu na moją opinię.
 

Komentarze