"Oblivion Song - Tom 4" [recenzja]


Czwarty tom serii "Oblivion Song" od wydawnictwa Non Stop Comics kontynuuje rozpoczęty w poprzednim albumie wątek Bezimiennych. Scenarzysta Robert Kirkman uchyla przed nami tajemnice Oblivionu i pomału zaczyna wyjaśniać kluczowe dla fabuły kwestie. Szkoda tylko, że całość jest dość przewidywalna. 

"Dekadę temu trzysta tysięcy mieszkańców Filadelfii nagle zniknęło w Oblivion. Od tamtego czasu Nathan Cole i reszta nie ustają w wysiłkach, by uratować tych, którzy przeżyli przeniesienie. Na drodze stają im jednak Bezimienni. Kim są? Co robią w Oblivion? Wszystko się wyjaśni..."

Czwarty tom serii praktycznie cały czas skupia się na akcji ratunkowej, która ma na celu uwolnienie porwanych w poprzednim albumie mieszkańców obozu Eda. Oprócz tego rozwijany jest wątek jego żony i dziecka. Ponadto dowiadujemy się co nieco o motywach działania Bezimiennych, którzy nazywają siebie Kuthaal. Chcą oni bowiem zapobiec czemuś co nazywają rozrostem. O co dokładnie chodzi? Na razie nie wiadomo. Autor rozwija również rozpoczęty w poprzednim tomie spór pomiędzy nacjami owej rasy z którego dowiadujemy się, że każda z nich ma inne zamiary co do porwanych ludzi. Muszę przyznać, że w omawianym albumie dzieje się dużo, a akcja stopniowo pchana jest do przodu. Niestety, na chwile obecną Robert Kirkman nie potrafi wykrzesać z fabuły czegoś co pozwoliłoby na satysfakcję z lektury. Owszem, niektóre wątki są ciekawe, ale w miarę jak postępują, stają się przewidywalne i praktycznie niczym nie zaskakują. Szkoda, bo świat przedstawiony jest wydaje się mieć wiele do zaoferowania, ale w trakcie lektury ma się wrażenie, że mógłby być lepiej wykorzystany. 
O rysunkach, których autorem jest Lorenzo De Felici chyba już nic nowego nie napiszę. Pomimo, że oprawa graficzna, podobnie jak fabuła, ma swoje momenty, to uważam, że jest ona bardzo nierówna. Z jednej strony mamy ciekawie zaprezentowanych Bezimiennych i świat Oblivionu, a z drugiej dość chaotyczne i nieczytelne sceny akcji. Owszem, w pracach rysownika widać duży potencjał, ale w moim odczuciu tutaj także czegoś zabrakło. W porównaniu z poprzednimi dwoma tomami, tym razem na końcu albumu znajdziemy materiały dodatkowe w postaci galerii okładek.

Pomimo, że czwarty tom serii "Oblivion Song" pcha fabułę do przodu, to niespecjalnie potrafi zaskoczyć. Mimo wszystko jestem ciekaw jak potoczą się losy Nathana Cole'a i innych postaci. Do końca historii zostały nam jeszcze dwa tomy. Kto wie, może Robert Kirkman trzyma jeszcze jakiegoś asa w rękawie?

Maciej Skrzypczak

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękuję wydawnictwu Non Stop Comics za przekazanie komiksu do recenzji. Wydawca nie miał wpływu na moją opinię.



   






Komentarze