"Oblivion Song - Tom 2" [recenzja]

Drugi tom serii "Oblivion Song" od wydawnictwa Non Stop Comics wyjaśnia nam jak doszło do zdarzenia, w którym część Filadelfii przeniosła się do innego wymiaru. Natomiast Nathan Cole po uratowaniu brata musi zmierzyć się ze swoją przeszłością. Robert Kirkman dość szybko odkrywa przed nami tajemnice Oblivionu, ale też wprowadza kolejne tajemnice dotyczącego tego miejsca. Szkoda tylko, że wszystko przedstawione zostało w sposób dość chaotyczny.  

"Rząd wygasza powoli programy mające na celu poszukiwanie ofiar tajemniczego wydarzenia. Jedynie Nathan Cole nie ustaje w wysiłkach. Codziennie ryzykuje życiem, ratując tych, którzy wciąż pozostają uwięzieni w apokaliptycznym piekle. Syrenia pieśń Oblivion wciąż działa na niego z niesłabnącą mocą. Dlaczego? Czyżby kryła się za tym kolejna tajemnica?"


Po wielu latach poszukiwań Nathan Cole odnalazł swojego brata Eda w wymiarze zwanym Oblivionem. Jak się okazuje to właśnie nasz bohater był winny sytuacji w której zginęło około 20 000 mieszkańców Filadelfii, a ponad 300 000 zostało uznane za zaginione. Historię tego wypadku poznajemy już na samym początku albumu. Jak to zwykle bywa, tajemnicze urządzenie, które przyczyniło się do katastrofy ma być wykorzystane jako broń. Nathan wraz z Edem próbują zapobiec kolejnemu przeniesieniu, ale nie wszystko idzie zgodnie z planem. 

Robert Kirkman zaintrygował mnie pierwszym tomem swojej opowieści. Niestety, kontynuacja nie wywarła na mnie większego wrażenia. Owszem, w albumie dzieje się dużo, ale odniosłem wrażenie, że końcowe wydarzenia zostały przedstawione w sposób chaotyczny i nieprzemyślany. Wprawdzie podobało mi się ukazanie wydarzeń, które doprowadziły do katastrofy, jednak nie do końca przypadła mi do gustu końcówka tomu. Zachowanie niektórych postaci, zwłaszcza Eda było dla mnie nie tyle pozbawione logiki, co ocierało się o fanatyzm, który pojawił się praktycznie znikąd. Odnoszę też wrażenie, że wyjaśnienie tego całego motywu przenoszenia się pomiędzy wymiarami pozbawione jest pewnego rodzaju konsekwencji i spójności. Wygląda to tak, jakby autor modyfikował niektóre wyjaśnienia w trakcie pisania kolejnych zeszytów. Mimo wszystko Robert Kirkman sprezentował zakończenie, które pozwala mieć nadzieję na dużo ciekawsze wydarzenia niże te przedstawione w omawianym tomie.

W pierwszym albumie serii nie specjalnie przypadła mi do gustu szata graficzna komiksu. O ile podobało mi się przedstawienie samego Oblivionu, tak nie do końca przemawiała do mnie kolorystyka rysunków i prezentacja samych postaci. Wprawdzie nie jest to coś, co potrafiłoby odrzucić czytelnika od lektury, bo dość szybko można przywyknąć do stworzonych plansz, to nie uważam prac Lorenzo De Felici'ego za coś wybitnego. "Oblivion Song" w moim odczuciu to ładnie narysowany komiks, ale nic więcej. Album liczy 136 stron, jednak tym razem nie znajdziemy w nim jakichkolwiek materiałów dodatkowych. 

Uważam, że drugi tom serii "Oblivion Song" jest niestety słabszy od poprzedniego. Owszem, w przedstawionej historii czuć potencjał, ale na chwilę obecną Robertowi Kirkmanowi raczej nie udaje się go wykrzesać. Jednak wspomniane już zakończenie pozwala mi przypuszczać, że kolejny tom będzie ciekawszy.

Maciej Skrzypczak

Komiks do recenzji kupiłem sobie sam.

Komentarze