"Ladies with Guns - Tom 1" [recenzja]


"Ladies with Guns" to nowa seria komiksowa autorstwa Oliviera Bocqueta i rysowniczki Anne-Laure Bizot, posługującej się pseudonimem Anlor. Tym razem wydawnictwo Non Stop Comics postawiło na western, którego bohaterkami są kobiety. Z początku całkowicie sobie obce nawiązują współpracę, żeby przetrwać w świecie pełnym przemocy i śmierci. Początek ich przygód zapowiada się obiecująco, jednak nie bez zastrzeżeń.

„Problem dzisiaj jest taki, że nie można już bić kobiet zbyt mocno. Jest to źle widziane. Podobno kobiety są delikatne! I wykorzystują to!”

Dziki zachód. Świat mężczyzn. Ale nie wyłącznie. Pięć kobiet, którym życie nie szczędzi razów, postanawia podważyć pewne obrzydliwe obyczaje. I robią to wystrzałowo."


Życie na terenie Stanów Zjednoczonych w XIX wieku nie należało do najłatwiejszych. Były to czasy nieprzestrzegania prawa, pełne przemocy i śmierci. Główną rolę w życiu społecznym odgrywali mężczyźni - szeryfowie, bandyci, poszukiwacze złota, traperzy. Dziki Zachód nie był bezpiecznym miejscem dla kobiet, które zajmowały się głównie domem lub innymi, mniej znaczącymi pracami. Należy jednak pamiętać, że zawsze występują jakieś wyjątki. Historia pamięta przecież Marthę Jane Cannary-Burke, szerzej znaną jako Calamity Jane. Ta słynna amerykańska rewolwerowiec stała się bohaterką wielu filmów i powieści, a także symbolem silnej i niezależnej kobiety tamtych czasów.

Bohaterkami komiksu jest pięć obcych sobie kobiet. Na początku historii poznajemy Abigail - czarnoskórą niewolnicę, która próbuje wydostać się z metalowej klatki. Z pomocą dziewczynie przychodzi Kathleen, której konwój zaatakowany został przez Indian, a ona sama zabiła jednego z napastników. Jego śmierć pragnie pomścić Chumani, siostra zamordowanego. Nieoczekiwany zwrot wydarzeń sprawia, że kobiety muszą połączyć siły i walczyć o przetrwanie. Wkrótce dołącza do nich nauczycielka Daisy i prostytutka Cassie. 

Olivier Bocquet bardzo dobrze nakreślił motywacje bohaterek i wprowadził czytelnika w świat Dzikiego Zachodu. Jak przystało na western, w komiksie nie brakuje strzelanin i wartkiej akcji. Fabuła trzyma w napięciu i potrafi zaskoczyć. Scenarzysta chciał pokazać, że określenie "słaba płeć" w żaden sposób nie pasuje do naszych bohaterek i to mu się udało. Dziewczyny mają charakter i nie pozwalają sobą pomiatać. Walczą o przetrwanie w świecie pełnym przemocy, rządzonym przez bezwzględnych mężczyzn co sprawia, że wpadają w niemałe kłopoty. Postacie zostały bardzo dobrze napisane, dlatego mam nadzieję, że w kolejnych tomach autor nie zaniedba relacji pomiędzy bohaterkami, które na chwilę obecną są najmocniejszą stroną komiksu.


O ile fabuła bardzo przypadła mi do gustu, tak mieszane uczucia mam co do rysunków Anne-Laure Bizot. Na pewno nie można odmówić im detali, które w szczególności przedstawione są na drugim planie, chociaż postaciom też niczego nie brakuje. Pomimo, że plansze są dynamiczne i pełne ekspresji, to w scenach akcji często robią się chaotyczne i nieczytelne. Z początku ciężko mi było przyzwyczaić się również do bardzo żywych kolorów zastosowanych w komiksie, jednak z czasem uczucie to zanikało. Album wydany został w twardej oprawie o rozmiarach 235x310 mm i liczy 64 strony. Niestety, nie znajdziemy w nim jakichkolwiek materiałów dodatkowych. Cena okładkowa to 49,90 zł.


"Ladies with Guns" to początek ciekawej i brutalnej opowieści w realiach Dzikiego Zachodu, gdzie dobrze zarysowana fabuła i interesujące postacie rekompensują pewne niedociągnięcia w warstwie graficznej. Nie wiem czy kolejne tomy będą trzymały podobny poziom, jednak na chwilę obecną jestem dobrej myśli i czekam na ciąg dalszy.
  
Maciej Skrzypczak

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękuję wydawnictwu Non Stop Comics za przekazanie komiksu do recenzji. Wydawca nie miał wpływu na recenzję i opinię.
     



Komentarze