"Fukushima. Kronika wypadku bez końca" [recenzja]


11 marca 2011 roku Japonię nawiedziło potężne trzęsienie ziemi. Wstrząsy o magnitudzie 9 wraz z powstałym w ich skutek tsunami zabiły ponad 18 tysięcy osób i zniszczyły północno-wschodni region kraju. Awarii uległa również elektrownia atomowa Fukushima Daiichi i jej trzy reaktory w których doszło do stopienia rdzeni. Do środowiska przedostały się substancje promieniotwórcze, a skala katastrofy według niektórych źródeł jest równa, bądź też większa od katastrofy w Czarnobylu. O tym wydarzeniu opowiada komiks "Fukushima. Kronika wypadku bez końca" autorstwa Bertranda Galica i Rogera Vidala wydany przez Non Stop Comics.

"11 marca 2011 roku opodal wybrzeży Japonii straszliwe trzęsienie ziemi powoduje tsunami, które z pełną mocą uderza w jedną z największych elektrowni jądrowych na świecie: Fukushima Daiichi. Kataklizm naturalny o niesłychanej gwałtowności powoduje wówczas katastrofę technologiczną.

Od pierwszych chwil zaczyna się odliczanie ku katastrofie... a pierwszych pięć dni okaże się decydujących. W kompletnie zdewastowanym świecie, kiedy budynki pogrążone są w ciemnościach, personel elektrowni jądrowej staje w obliczu eksplozji i toksycznego promieniowania. Pracownicy pod kierunkiem Masao Yoshidy, dyrektora elektrowni, będą musieli wykazać się ogromną odwagą, pomysłowością i niewiarygodną gotowością do poświęceń, aby spróbować zapobiec apokalipsie.

Kilka miesięcy później komisja śledcza przesłuchuje Yoshidę, aby zrozumieć rozmiary kataklizmu, któremu musiał on stawić czoła. Oto jego opowieść."


Na początku należy wspomnieć o tym, że komiks "Fukushima. Kronika wypadku bez końca" nie jest dokumentem, ani relacją tamtych wydarzeń. Występują w nim zarówno postacie historyczne, jak i fikcyjne, a ich wygląd, zachowanie i rozmowy są wymysłem scenarzysty. Pomimo, że komiks tylko czerpie z autentycznych wydarzeń uważam, że Bertrand Galic i Roger Vidal stworzyli ciekawy tytuł, który pozwala nam zapoznać się z tymi dramatycznymi wydarzeniami.

Autorzy skupiają się tutaj nie tyle na samym trzęsieniu ziemi, tsunami, ale na walce zwykłego człowieka z czasem i śmiertelnym promieniowaniem. W centrum wydarzeń znajduje się dyrektor elektrowni Masao Yoshida, który wówczas zmuszony był podjąć wiele trudnych decyzji. Zarówno on, jak i pracownicy Fukushima Daiichi starali się robić wszystko, żeby do katastrofy nie doszło. Komiks opisuje nie tylko ich pomysłowość, współpracę i poświęcenie, ale też troskę o bliskich z którymi nie mieli kontaktu. Ukazane zostały także spory pomiędzy dyrektorem, a jego przełożonymi i rządem Japonii, który chciał wyjść z tej sytuacji "z twarzą" przed resztą świata. "Fukushima. Kronika wypadku bez końca", to ciekawa i dobrze opowiedziana historia, która potrafi zaciekawić. Intrygujące jest także zakończenie, które z początku wydało mi się urwane. Jednak kiedy skupimy się na podtytule komiksu zdajemy sobie sprawę z tego, że pomimo upływu lat tragedia elektrowni Fukushima Daiichi trwa nadal. 

Rysunki w komiksie potrafią przykuć uwagę. Skupiono się w nich głównie na pierwszym planie i oddaniu emocji w trakcie dialogów pomiędzy postaciami, co moim zdaniem zostało przedstawione bardzo dobrze. Wprawdzie drugi plan wydawać może się dość prosty, jednak w albumie znaleźć możemy kilka plansz całostronicowych, lub też dwustronicowych, które robią wrażenie. Warto też wspomnieć o całkiem sporej ilości materiałów dodatkowych, które znajdziemy na końcu komiksu. Przybliżają nam one tragedię elektrowni i jej następstwa. Wśród nich znajdziemy chociażby słowniczek podstawowych pojęć związanych z energetyką jądrową, opisy niektórych sytuacji i działań przedstawionych w albumie, a także raportów z miejsca katastrofy, czy też istotne daty związane z tragedią. Komiks ma 128 stron, a wydany został na papierze offsetowym w twardej oprawie o wymiarach 210x285 milimetrów.

"Fukushima. Kronika wypadku bez końca" to komiks zdecydowanie warty uwagi. Pomimo, że autorzy tylko inspirują się prawdziwymi wydarzeniami, to bardzo dobrze ukazują dramaturgię tamtych wydarzeń i walkę z czasem, którą musieli stoczyć pracownicy elektrowni. Naprawdę warto przeczytać.

Maciej Skrzypczak

PS. Jeżeli ktoś chciałby dowiedzieć się więcej o katastrofie w elektrowni Fukushima Daiichi, to polecam także mangę "Reaktor 1F", której autorem jest Kazuto Tatsuta. Pracował on jako jedna z osób zajmujących się oczyszczaniem strefy skażenia. Tytuł ten ukazuje w bardzo dokładny i szczegółowy sposób pracę ludzi, którzy z różnych powodów podjęli się tego niebezpiecznego zadania. Z mangi dowiecie się chociażby tego jak zakładano odzież ochronną, jak przeprowadzano badania i pomiary promieniowania, czy też wielu innych ciekawych rzeczy. Jest to trudna, lecz bardzo satysfakcjonująca lektura.

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękuję wydawnictwu Non Stop Comics za przekazanie komiksu do recenzji. Wydawca nie miał wpływu na recenzję i opinię.

Komentarze