"Raz i na zawsze - Tom 1 - Król nieumarły" [recenzja]


Pierwszy tom serii "Raz i na zawsze" od wydawnictwa Non Stop Comics przeleżał na mojej kupce wstydu dobrych kilka miesięcy. Jednak i na ten tytuł przyszedł czas. Autorem historii jest Kieron Gillen, znany polskiemu czytelnikowi chociażby z takich tytułów jak "Die", "The Wicked + The Divine", czy też komiksów z uniwersum "Star Wars". Tym razem sięga on po znaną legendę o królu Arturze i tworzy ciekawie zapowiadającą się serię fantasy. Ciekawą, lecz nie idealną.

"Grupa nacjonalistów zdobywa pochwę legendarnego Excalibura. Jej moc ma posłużyć do wskrzeszenia króla Artura. Gdy zaczyna wypełniać się mroczna przepowiednia, emerytowana łowczyni potworów Bridgette McGuire wciąga nieświadomego rodzinnego dziedzictwa wnuka Duncana w baśniowy świat mitów i sekretów z zamierzchłej przeszłości, które zagrażają przyszłości całej Brytanii."


Legendę o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu zna chyba każdy. No bo czy jest ktoś, kto chociaż raz nie słyszał o przygodach dzielnego władcy Camelotu, czarodzieja Merlina i poszukiwaniach Świętego Graala? Wątpię. Wprawdzie nie ma jednej spójnej historii mówiącej o tych wydarzeniach, jednak najważniejsze jej elementy od lat przewijają się w różnych filmach, serialach, czy też komiksach. To właśnie te elementy postanowił wykorzystać Kieron Gillen w swojej serii "Raz i na zawsze". I chociaż robi to naprawdę dobrze, to dla niektórych czytelników może być to problem. Dlaczego?

Jak już wspomniałem, nie ma jednej spójnej wersji legend arturiańskich. Najstarsze z nich pochodzą bodajże z VII wieku. Na przestrzeni wielu stuleci powstała niezliczona ilość przekładów, wznowień i interpretacji tych historii. Niekiedy potrafią być one ze sobą całkowicie sprzeczne. Kieron Gillen w swoim komiksie czerpie z wielu źródeł i wykorzystuje wiele istniejących wątków, ale nie bardzo stara się o wyjaśnienia. Autor zakłada, że czytelnik ma wszystkie opowieści o królu Arturze w małym paluszku. Chociażby z uwagi na to o czym pisałem powyżej, nie jest to możliwe. Sam osobiście musiałem sprawdzić kilka wątków, jak chociażby ten o "Królu Rybaku". Owszem, słyszałem o nim, ale nie spotkałem się wcześniej z tym przydomkiem. Znałem go bardziej jako "Rannego Króla". Takich sytuacji jest więcej, co powodować może pewne zakłopotanie i niezrozumienie lektury. Wprawdzie na samym początku postać Bridgette McGuire tłumaczy swojemu wnukowi (a także czytelnikowi) wszystko bardzo dokładnie, ale w pewnym momencie autor chyba stwierdził, że lepiej skupić się na akcji.


Nie da się ukryć, że "Raz i na zawsze" jest tytułem przepełnionym akcją. Dzieje się tutaj dużo, może nawet za dużo. Wydarzenia mkną na złamanie karku, przez co czytelnik nie ma czasu na chwilę oddechu i przemyśleń. Postacie niemal momentalnie przechodzą przemianę w dzielnych obrońców świata, a my zastanawiamy się kiedy to się stało i czy czegoś wcześniej nie przegapiliśmy. Z tego też powodu niektórym wydarzeniom i zachowaniom brak większego sensu. Uważam, że odbiór komiksu mógłby być lepszy, gdyby autor napisał kilka dialogów więcej i dokładniej wyjaśnił niektóre sytuacje, a także pogłębił relacje pomiędzy postaciami. A tak, mamy tutaj lekki chaos, który dobitnie pokazuje, że pośpiech nie zawsze jest dobry.

Pomimo tych wszystkich wad muszę przyznać, że była to całkiem przyjemna lektura. Kieron Gillen stworzył świat w którym występują różne mityczne stworzenia, potężne artefakty, czy też postacie ze znanych legend. Scenarzysta bardzo dobrze połączył klimat fantasy ze współczesnością i z pewnością odrobił lekcję ze znajomości legend arturiańskich. Chociaż jak wspomniałem wcześniej, może to też być problemem. Mnie osobiście bardzo zaintrygował sam Artur, który zawsze przedstawiany jest jako wzór męstwa i wszelkich cnót, a tutaj ma on przynieść zagładę całej Brytanii. Tylko czy na pewno? Nie byłbym tego taki pewien. Pomimo mrocznego klimatu w komiksie nie brakuje humorystycznych scen i dialogów, które w umiejętny sposób rozładowują napięcie. 


Trzeba też wspomnieć, że "Raz i na zawsze" to naprawdę pięknie narysowany komiks. Autorem ilustracji jest Dan Mora, którego prace możecie kojarzyć z wydanego w Polsce "Klausa" Granta Morrisona. Rysownik bardzo umiejętnie radzi sobie z pokazaniem emocji u bohaterów, jak i z dynamiką poszczególnych wydarzeń. To sprawia, że sceny akcji są naprawdę imponujące. Najbardziej w pamięci zostały mi ilustracje związane z ogólnym klimatem fantasy, który pomimo dość bogatej kolorystyki komiksu zachowuje w sobie całą tą baśniową, a zarazem mroczną otoczkę. Bardzo dobrze widać to też w materiałach dodatkowych w których znajdziemy alternatywne okładki. 

"Raz i na zawsze" to nie jest komiks idealny. Trzeba jednak pamiętać, że to pierwszy tom tej opowieści i że z pewnością dużo jeszcze się wydarzy. Autor z powodzeniem rozbudził we mnie ciekawość co do dalszych losów tej historii i już wiem, że sięgnę po kolejne tomy.

Maciej Skrzypczak

Komiks do recenzji kupiłem sobie sam.



 

Komentarze